O nudnym i żałosnym typie, czyli o komisarzu Jakubie Mortce (Wojciech Chmielarz, "Podpalacz")
Po kryminały napisane przez mężczyzn zawsze sięgam z
rezerwą. Może to myślenie stereotypowe, ale język tych kryminałów wydaje mi się
dużo bardziej surowy, oszczędny niż tych, które piszą kobiety. O Wojciechu
Chmielarzu przeczytałam jednak tyle pozytywnych opinii, że musiałam przekonać
się sama, czy jego książki są naprawdę tak dobre.
Bohaterem „Podpalacza” jest Jakub Mortka, policjant wydziału
zabójstw, oddany swojej pracy tak bardzo, że niszczy mu to życie rodzinne.
Kiedy żona wnosi o rozwód, on, niczym prawdziwy macho, zabiera ze sobą tylko
jedną walizkę, oddając jej cały wspólny majątek i pół swojej pensji. Pensje
policjantów nie są wysokie, więc Mortkę stać tylko na wynajem pokoju i
zamieszkać wspólnie ze studentami.
„Mortka obudził się po siódmej. Długo leżał bez ruchu i myślał
o tym, co ma ze sobą zrobić przez resztę dnia. Nie miał żadnych pomysłów, a co
ważniejsze, nie odczuwał żadnej ochoty, żeby gdziekolwiek się ruszać.
Zastanawiał się, nie po raz pierwszy zresztą, czy zawsze był takim nudnym i
żałosnym typem, czy stał się nim dopiero po rozwodzie. Odnosił niejasne
wrażenie, że kiedyś miał jakieś zainteresowania, ale teraz już o nich nie
pamiętał. Musiał je zostawić byłej żonie wraz z mieszkaniem i dziećmi.”
Takich bohaterów,
stykających się z trudną polską rzeczywistością jest u Chmielarza więcej. Jest
współpracownik Mortki Dariusz Kochan, który woli o pewnych sprawach milczeć. Są
studenci, Piotrek i Agnieszka, którzy nie zdają sobie sprawy z tego, jakie
konsekwencje będą miały ich decyzje.
Najważniejszym elementem każdego kryminału jest logiczna
fabuła. Tego u Chmielarza nie zabrakło. Zagadka zbudowana jest solidnie:
komisarz Mortka musi złapać podpalacza. Kolejne podpalenia pozwalają
policjantom zbudować porter poszukiwanego. Wydarzenia opisane są tak, by
czytelnik mógł razem z komisarzem rozwiązywać sprawę, jest wprowadzony we
wszystkie elementy śledztwa. Autorzy kryminałów często budują zakończenia
powieści na „przeczuciu”, które nie opuszcza bohatera lub wydarzeniu, o którym
czytelnik nie może wiedzieć. U Chmielarza jest na szczęście inaczej i za to
duży plus.
Czy więc surowy język powieści przeszkadza? Ani trochę.
Powściągliwość języka współgra z wizją rzeczywistości, z warszawskimi blokowiskami
i elitarnymi osiedlami zamkniętymi, na których sąsiedzi są sobie obcy.
Mam nadzieję, że autor trzyma poziom w swoich kolejnych
powieściach.
Czytaliście kolejne tomy z komisarzem Mortką?